Wstaję rano jest nieciekawie...
Wychodzimy do ogrodu..Jest lepiej.. Ale jak jest naprawdę..? Jak było..?
Jest 7:45 mówię - Zarcia idę do pracy..
Godzina 14:05 jestem w domu..
Otwieram sypialnię a Ty.....
Trzęsiesz się, nie mogę Cię dotknąć... :(
Udaje mi się znieść Cie do ogrodu.....
A tam.....Tam już jest bardzo źle...
Dzwonię do kliniki - PILNE mówię!
15:20 - jesteśmy w klinice....
Widzę jak cierpisz, jak bardzo cierpisz, nie chcę tego..
Moje serce jest w kawałkach, kocham Cię nad życie i nie chcę Cię ranić...
Płacz, rozmowa przez łzy..
Kolejna operacja..? Czekanie..?I co dalej..?Loteria..?Jak będzie..?
Mówię lekarzowi, jak bardzo Cię kocham, jak wiele dla mnie znaczysz..Mówię, że jesteś dla mnie wszystkim ale ostatni miesiąc nie był dla Ciebie życiem..!
Z psiaka który kochał biegać, szaleć, pływać stałaś się a raczej musiałaś spędzać większość czasu w bezruchu...
Decyzja - tak podjęłam ją....
Lekarz wyszedł po zastrzyk...
Wrócił - zapytał tylko raz czy na pewno..? Po mojej odpowiedzi powiedział że widzi w Twoich oczach jak bardzo cierpisz...
Podał zastrzyk...
Zostawił NAS RAZEM....
ZARA NIE CHCĘ ABYŚ CIERPIAŁA.....
Pierwszy zastrzyk - uspokojenie, wyrównanie akcji serca...
Tulę Cię, łzy leją mi się po policzkach - KOCHAM CIĘ, JESTEŚ DLA MNIE WSZYSTKIM!
Nie pozwolę Ci cierpieć.. KOCHAM CIĘ - krzyczę trzymając Cię na kolanach...,
Minęło 5 minut...
Lekarz wrócił - spojrzał na mnie...
Sprawdził akcję serca - powiedział, że nie będzie Cię nic bolało...
Podał pierwszy zastrzyk...
Podał drugi zastrzyk - a Ty wzięłaś głęboki oddech i......
ODESZŁAŚ - AKCJA SERCA USTAŁA...
Wtorkowy wieczór... Coś jest nie tak..
Nie chcesz się tulić..
Nie chcesz się bawić..
Nie mogę Cię dotknąć..
Głośno oddychasz - martwię się, boję się..
Widzę jak się meczysz...
Jest już późno - Zara idziemy spać...
Noc niespokojna, noc nieprzespana..
3 cia doba po operacji - a Ty zaczęłaś pięknie chodzić.. :)
Byłam bardzo szczęśliwa..!
Ty też.. :)
2 tygodnie później był pierwszy spacerek..
Taka silna, taka dzielna, TAK BARDZO CIĘ KOCHAM!
Pamiętam ten dzień jak dziś 7/07/217..
Godzina 8:00 musiałyśmy się stawić w klinice na badania bo przestałaś chodzić...
Lekarz Cię zbadał wszystko sprawdził..
Miałaś tam zostać tylko kilka godzin..A po tym jak odjechałam dostałam telefon...
Operacja - potrzebna jest operacja..Zgodziłam się..
Byłaś tam od piątku do poniedziałku...
Kiedy Cię zobaczyłam po tych kilku dniach - poczułam ulgę pomyślałam, że teraz już wszystko będzie super..
Powoli dochodziłaś do siebie..
A ja sprawiłam Ci prezent.. W naszym domu pojawiła się Pusia - mała kicia..
Na początku nie lubiałaś jej a Ona Ciebie..
Ale kilka dni później..Ahh cóż to za przyjaźń.. :)
Byłaś chrapaczką numer 1..
Pływaczką też - ale czy dobrą..Hm... ;)
Zdolna byłaś bardzo, grzeczna i kochana to oczywiste..
Nie zawsze lubiałaś zdjęcia... :)
Będąc maluszkiem szczekać się uczyłaś i wiele uśmiechów na twarzy mi tym przysworzyłaś...
Moją "mleczną" krówką też byłaś..
Na nadmorskich pastwiskach się objadałaś zieloniutką trawą..
Byłaś bardzo szczęśliwym psiakiem..
Miałaś 2 kumpele Sabę i Nikę no i oczywiście najlepszego kumpla Diego - ten to lubiał kopać w ziemi..
Zawsze wychodził z czarną mordeczką..
Każde Wasze wspólne szaleństwa kończyły się zmęczeniem i to ogromnym..
Saba dużo większa, nie męczyła się tak szybko jak Ty..
Diego MISTRZ super szybki - ten to się nigdy nie męczył..
A Ty chciałaś im zawsze dorównać - chyba Ci się udawało..
Był cudowny dzień...Znalazłam Ciebie..Pokochałam od pierwszego spojrzenia..
Pamiętam dokładnie - zobaczyłam tylko czubek Twoich maleńkich uszek w trawie..
Pokochałam od razu z całego serca..
Dałaś mi tyle radości i szczęścia ile jeszcze nigdy w życiu nie zaznałam..
Pamiętam to zdjęcie - pierwsze zdjęcie które Tobie zrobiłam..Byłaś taka maleńka..